Najsłynniejsze diamenty świata i ich historie

Diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety. Ta maksyma znana jest niemal każdemu, podobnie jak wypowiadająca ją nieśmiertelna blondynka – oczywiście Marylin Monroe. Drogocenne klejnoty od wieków zachwycają możnych tego świata, stanowią dowód wierności i miłości, są sposobem na lokatę kapitału. Wokół diamentów nie brakuje tajemniczych historii, spektakularnych bankructw, a nawet zabójstw. Historie słynnych diamentów z powodzeniem mogą posłużyć za scenariusze filmowych produkcji. Oto kilka z nich.

Nie brakuje wśród historii diamentów mrożących krew w żyłach zdarzeń. O zawał serca miłośników kamieni szlachetnych przyprawiły działania brytyjskiego jubilera Laurenca Graffa. W 2008 roku zakupił on diament, którego nazwa oryginalnie brzmiała „Błękitny Wittelsbacher” za rekordową wówczas kwotę. Cena diamentu osiągnęła 16 400 000 funtów. Diament wyróżniał się nietypowym wzorem fasetek i niezwykle rzadko spotykaną błękitną barwą.

Ile może kosztować diament?
Waga diamentu wynosiła 35 karatów. Graff postanowił przeszlifować ten unikalny kamień o kilkusetletniej tradycji, który był częścią korony Austrii i Bawarii, przez co stracił aż 4,5 karata. Diament zmienił też nazwę na Wittelsbach-Graff. Branża zadrżała z oburzenia, porównując ten proceder do poprawiania dzieł Rembranta. Gabriel Tolkowsky, jeden z najsłynniejszych mistrzów szlifierstwa diamentów, skwitował te działania krótkim, lecz dosadnym zdaniem: „Koniec kultury”. W 2008 roku Wittelsbach został zlicytowany w Londynie za obłędnie wysoką kwotę 24 000 000 dolarów.   

O tym, co wpływa na cenę diamentów, piszemy w tym artykule.

Diament idealny dla króla
Cullinan (nazwa pochodzi od dyrektora kopalni Thomasa Cullinana) to największy dotychczas znaleziony samorodek o wadze 3106 karatów. Pochodzi z Afryki i został wykopany w 1905 roku.

W 1907 roku diament został kupiony przez rząd Transwalu i przekazany jako urodzinowy dar brytyjskiej kolonii dla jej właściciela króla Edwarda VII. Co ciekawe, diament został wysłany do Londynu w zwykłej paczce. Uwagę opinii publicznej próbowano zmylić, organizując na statku, którym rzekomo płynęła przesyłka z diamentem, spektakularną ochronę policji.

Następnie diament został poddany dalszej obróbce w Amsterdamie. Cała praca podziału diamentu trwała aż 8 miesięcy i była niezwykle skomplikowana. Ostatecznie, co ponoć skończyło się nawet omdleniem mistrza, udało się go pociąć na 9 dużych i 96 małych diamentów.
 
Większe kamienie oszlifowano i są one do dzisiaj ozdobą brytyjskich insygniów państwowych. Można je podziwiać w królewskim skarbcu w Tower w Londynie. Mniejsze zostały przekazane jubilerom w dowód uznania za niezwykły kunszt ich pracy i w 1910 roku odsprzedane Afrykańczykom.

Nadzieja czy śmierć, czyli diamentowe ciekawostki
Wiele emocji wzbudza historia innego klejnotu, którego „obwinia” się o śmierć aż 126 osób. Przypadek, nieszczęśliwy zbieg okoliczności czy może rzeczywiście pechowa sława ciągnąca się za tym niezwykłej urody kamieniem ma w sobie ziarno prawdy?

Diament ten był częścią świętego posągu, więc jego kradzież została uznana za świętokradztwo. Od tej pory ciążąca na nim klątwa dotykała wszystkich kolejnych właścicieli. Śmierci nie uniknął znalazca diamentu, podróżnik Jean Baptiste Tavernier, który przywiózł 112-karatowy kamień z Indii do Francji.

Bliższa znajomość z „Wielkim Niebieskim Diamentem”, jak nazywano kamień na francuskim dworze, nie zakończyła się dobrze dla jego kolejnych, królewskich właścicieli.

Być może żniwo pechowego diamentu byłoby jeszcze większe, gdyby nie fakt, że klejnot zaginął w 1792 roku. 20 lat później przypadkowo wypatrzył go londyński jubiler u jednego z handlarzy diamentów. Kamień po kilkakrotnych przeszlifowaniach ważył już tylko 44,5 karata, ale nie powstrzymało to kolejnego nabywcy, bankiera Henry Philippa Hope przed jego zakupem.

Niestety, choć on sam zdołał uniknąć śmierci, to już jego rodzina boleśnie odczuła moc brylantu, który nazywanego od tej pory nazwiskiem rodziny Hope. Syn bankiera, któremu ojciec przekazał diament w spadku, zbankrutował i opuściła go żona.
 
Mrocznej mocy Hope przypisuje się też samobójstwa, zabójstwa i spektakularne bankructwa innych właścicieli tego brylantu. Dopiero jubiler Henry Winston zdołał przerwać złą passę, ale podobno zawdzięcza życie swojej filantropijnej naturze. Hope pokazała łaskawe oblicze, gdy Winston przekazał nieodpłatnie kamień do Instytutu Smithsona w Waszyngtonie, gdzie mieści się największy na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych.

Słynne diamenty pewnie jeszcze nie raz dostarczą nam tematu do plotek. Bajońskie kwoty, które osiągają na licytacjach w znanych domach aukcyjnych, wydają się być wręcz niewyobrażalne. Nie ulega jednak wątpliwości, że inwestycje w diamenty nawet w mniejszej skali mogą zapewnić bezpieczną przyszłość i spokojny sen.

Jeśli chcecie zacząć inwestycje w diamenty, to informację, jak się do tego zabrać, znajdziecie tutaj.